poniedziałek, 26 grudnia 2011

76

Po całkiem sporej dawce rodzinnego, świątecznego śmiechu, kolejnej nieudanej próbie załapania Piratów... i ponownej dyskusji na temat moich rzekomo nieistniejących uczuć, zapycham sobie mózg Laną, Coolkami i Flo. A na dodatek, nie wiem na jak długo i jak mocno, powoli zakochuję się w przeglądaniu tych głupich szafiarskich blogów... Dajcie mi chociaż jedną czwartą tych wszystkich pięknych rzeczy, bo zaraz padnę!

sobota, 17 grudnia 2011

75

Wyszły mi pierniczki, pierogi też są dobre, ale mimo wszystko wcale nie czuję tych świąt. Nie ma śniegu, zero jakiejś szczególnej atmosfery, bez sensu. Jeszcze w tym ostatnim tygodniu co najmniej dwie klasówki. No świetnie sobie to wymyśliliście, serio. Ale przynajmniej potem trochę wolnego zawsze się przyda, może się wyśpię chociaż. A tak swoją drogą, to pogadałabym z kimś, tak maksymalnie szczerze i od serca. Jakaś niewyżyta w tej kwestii jestem ostatnio. No ale w sumie to nieważne. Miłej niedzieli, o ile to w ogóle możliwe... ;)

piątek, 9 grudnia 2011

74

Cynamonowa dziś, nastrojowa lista. Kafka, Oscar, Marina. Zielony koc, ciepła herbata. Trochę pomieszane, własne myśli. Ciemno, zimno i deszcz. Normalny, spokojny, grudniowy piątek. Na tę chwilę, w zmianach nastrojów jestem chyba mistrzem.
A No light, no light in your bright blue eyes mi się już dzisiaj po raz kolejny chyba nie za dobrze kojarzy, ale dobra.
i to!

niedziela, 27 listopada 2011

73

Jest zimno, wieje, a do tego za moment zacznie padać deszcz. Generalnie lubię deszcz, ale kiedy poza nim temperatura pozwala na wyjście na dwór, zmoknięcie i nie nabawienie się co najmniej silnego przeziębienia. Dlatego tej części jesieni nie nazwałabym najprzyjemniejszą, ale przeżyję. Wystarczającym pocieszeniem jest to, że już niedługo przyjdzie zima, śnieg i narty. Ten rok mi chyba uświadomił, jak bardzo to lubię, czekam już od lutego. I chyba jestem pod tym względem rozpieszczona, ale po jakiś minimum 6 latach nie wyobrażam sobie już ferii w domu.

czwartek, 24 listopada 2011

72

Jaką, do cholery, barwę ma heksahydroksochromian (III) sodu?!
Pewnie jakąś zielonkawą, ale mogliby to gdzieś napisać, nic bym nie powiedziała... Już tylko jutro do przeżycia, ale i tak nie uśmiecha mi się ten weekend, cały zawalony wszystkim. Znowu miła niedziela z fizyką się szykuje, mmm ♥ Przynajmniej do świąt już z każdym dniem bliżej, wtedy odeśpię jakoś.

niedziela, 20 listopada 2011

71

Jeeeeeejku, dziwnie. Teraz mnie będzie to wszystko męczyć, ale mam nadzieję, że się niedługo wyjaśni. Czy to w ogóle miało trafić do mnie, czy to nie jakiś super żarcik... Dobra, na razie żyjemy. 5 tygodni do świąt, już uczciłam ten fakt filmem. A jak wiadomo, święta są magiczne, więc zobaczymy co w tym roku przyniosą. Jak na razie się dobrze zapowiada!

czwartek, 3 listopada 2011

70

Chwilowy cel został osiągnięty, poprawiłam fizykę. I to na 4! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! Na tą chwilę zdaję! Teraz czekamy na następny sprawdzian :x

sobota, 15 października 2011

69

Kolejna chłodna sobota mija. Sobota z ciepłym ciastem, ostatnimi kwaśnymi śliwkami, gorącą czekoladą, mruczącym kotem. Sobota z masą pomysłów, odrobiną zmian, kilkoma niezrealizowanymi planami i sporą dawką muzyki. Sobota, jaką lubię. Sobota, jakiej wciąż mi mało i jakich chciałabym więcej. Zdecydowanie.

piątek, 14 października 2011

68

Lubię dni, kiedy budzić mnie mogą tylko wpadające do mojego pokoju promienie słońca. Kiedy nic nie muszę robić, kiedy mam świadomość, że jeszcze jeden taki całkowicie wolny od wszystkiego dzień. Lubię, kiedy świeci słońce i kiedy w zimny wieczór mogę usiąść z herbatą przy oknie, słuchając tylko muzyki. I ewentualnie poprzeglądać moje zaległe 13 wydań Machiny.

poniedziałek, 10 października 2011

67

Chyba powinnam się teraz uczyć, prawda? Oj tam. Nie wiem już co robię w LZK. Ale jestem, więc trzeba się za coś wziąć. Lis witalis sam się nie zrobi :|

piątek, 30 września 2011

66

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Mam w końcu! Trochę złośliwość, że jak miałam kasę to nic z płyt w empiku nie było, a jak teraz nie mam to aż cztery w kolejce stoją i mama za nic się nie da namówić na pokrycie kosztów chociaż jednej. Ale coś się wymyśli, na fosterów jeszcze mnie stać.
A odbiegając od tematu i brzydko mówiąc, albo mnie coś zaraz rozjebie, albo ja coś...

piątek, 23 września 2011

65

Odzwyczaiłam się już od takich rzeczy, jak trzy sprawdziany dziennie. Ale przywyknę. Już godzę się z faktem, że spieprzyłam biologię i prawdopodobnie matmę ♥

czwartek, 8 września 2011

64

Ok, tak. Skromnie mówiąc jestem cudowna, gdyż udało mi się ogarnąć całą pierwszą lekcję o mechanice kwantowej, co już jest z lekka czarną magią, ale jakoś się udało. Ciekawe, czego ciekawego na ten temat dowiemy się jutro...♥ Ale też jakoś zrozumiem, muszę. Do tego pragnę nadmienić, iż zrobiłam jakże cudowną notatkę z historii, która składa się z całych trzech punktów, więc klękajcie narody. I nie wiem jak wy, ale ja już mam serdecznie dość wstawania rano -.-

poniedziałek, 5 września 2011

63

Ok, to teraz żyjemy szkołą. Minęły dopiero dwa dni robocze, a ja już mam dosyć. Ale spokojnie, przyzwyczaję się. Jak to właśnie mama powiedziała do słuchawki telefonu, POWRÓT DO RZECZYWISTOŚCI. Z łezką w oku wspominam jeszcze całkiem niedawne czasy, gdy nawet w najgorszych koszmarach nie musiałam wstawać przed siódmą, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy... Przez całe dotychczasowe życie miałam blisko do szkoły, więc czas na zmiany. Do tego wszystkiego MPK zrobiło mi niefajnego psikusa, ale dobra, mniejsza z tym. Jak na razie mogę chodzić pieszo, póki ciepło. A w szkole jak to w szkole. Codziennie biologia, co trochę mnie przeraża, bo wystarczała mi jedna w gimnazjum, ale nie narzekam, sama taką drogę wybrałam. Test z angielskiego dobrze mi poszedł, przesłuchanie do chóru nie było aż tak tragiczne jak myślałam, a nasze zmęczone już po całym dniu mózgi na religii wyraźnie odmawiały współpracy, co w efekcie było dość zabawne. Artur, śpiewamy! Tak więc jak na razie nie mam powodów do niezadowolenia. I po pewnej przerwie kolejna samojebka z mojego ulubionego typu, czyli praktycznie bez twarzy.

środa, 31 sierpnia 2011

62

I kolejne wakacje minęły. Nie były zbyt rewelacyjne, ale nie narzekam. Całkiem dobre. Miły czerwiec, potem bardzo szybki lipiec. Tenis, wyjścia, spotkania klasowe, potem morze... Sierpień z masą planów i zapału. Prawie nic z tego nie wyszło, ale mimo wszystko dobrze było. Trochę zdjęć, znowu wyjść, trochę siedzenia w domu, filmów, czasu dla siebie, Lublin, Szklarska. W końcu podział na klasy, pierwsza D! Teraz czeka nas wstawanie o siódmej, dojeżdżanie do szkoły, pewnie masa nauki, ale damy radę, musimy!

środa, 24 sierpnia 2011

61

Dobra, Szklarska też zaliczona. Faajnie :D Nie jest ważne, że wszystko mnie boli od schodzenia. Dobrze było. Z własnej, nieprzymuszonej woli doszłam na Śnieżkę, przeżyłam. Miło leżeć na mięciutkim łóżku i odpoczywać, patrząc na gwiazdy przy Rollin' with you. Jechanie na Vivie przez kilka dni mnie zniszczyło? Może trochę tak, ale warto było, mimo wszystko!

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

60

Faza na kumkę po raz 6758439201239485784930293489320.
A teraz wykorzystajmy resztę wakacji jak najlepiej :D
Niepoprawnie kolorowych snów! ♥

niedziela, 14 sierpnia 2011

niedziela, 7 sierpnia 2011

58

The vampire diaries? Myślałam, że się nie przekonam, a tu proszę. Oglądam ;o
Swoją drogą, czy pogoda zawsze mnie musi aż tak kochać? Ja wiem, że może i mam wymagania, ale jak już sobie coś w końcu zaplanuję i się na to nakręcę, to czy zawsze musi padać?! Wprawdzie czasem przesadzam, bo nie przeszkadza to tak bardzo, ale teraz to już serio trochę mi na tej pogodzie zależało... Dobra, idę dalej oglądać. Miłej reszty wakacji, mimo pogody.!

57

aaaa! Zróbcie mi coś, żebym w końcu zaczęła chodzić spać jak człowiek. Żebym nie chodziła potem nieżywa, tylko jakoś normalnie. Jakby ktoś miał pytania, to mam nowe odpowie, TUTAJ. Nie mam zdjęć, zostaję na najbliższy czas pozbawiona aparatu... super. Dobra, co was to tak naprawdę obchodzi..? Ok, nieważne, dobranoc :)

piątek, 5 sierpnia 2011

56

Piękny dzień. Naprawdę fenomenalnie cudowny. Wcale nie stłukłam wielkiej duraleksowej miski, która rozprysła się po całej kuchni na miliony maleńkich kawałeczków. Wcale nie wywaliłam się na rowerze i nie rozpieprzyłam sobie kolana. Wcale mnie teraz nie szczypie. Jak przeżyję i nic więcej nie zepsuję, to możecie mi gratulować.

wtorek, 2 sierpnia 2011

55

Dobra, każdy a wzloty i upadki, tak? Może i faktycznie jest poniżej krytyki, ale co z tego? Trzeba się otrzepać i iść dalej. Poprawić błędy i następnym razem wszystko zrobić lepiej. Co lepiej pomoże, jak nie trening? :D

54

Żart, boję się jak cholera.
Ponad połowa wakacji minęła, dobrze całkiem. Bez rewelacji, ale wakacje uważam jak do tej pory za udane. Trochę w domu, trochę tenisa, trochę nad morzem i fajnie. Teraz tylko trzeba sierpniem ponadrabiać, żeby jednak była rewelacja. A jak nie, to i tak będzie cudownie. Zaczynamy od jutra, wyjdzie!

niedziela, 10 lipca 2011

53

What the fuck?!

niedziela, 3 lipca 2011

52

Chyba coraz mniej boję się swojej przyszłej klasy. Fakt, że nie wiadomo jeszcze jak nas podzielą, ale osoby które udało mi się choć trochę poznać wydają się bardzo ok :) W końcu trafiam na kogoś, kto prawdopodobnie ma gust muzyczny podobny do mojego, więcej osób lubiących podobną tematykę książek, te same seriale... Obyśmy rzeczywiście dogadywali się tak dobrze, jak mi się wydaje że będziemy! Oczywiście, trochę obaw mam, ale już chociaż w części je rozwialiście.
Już z półtorej godziny zasłuchuję się w MCR. A jakby ktoś przypadkiem chciał dać mi w prezencie The Black Parade, to bardzo proszę :)

środa, 22 czerwca 2011

51

Chciałam, ale nie będę się specjalnie rozczulać nad końcem gimnazjum. Skończyło się, chciałam tego. Teraz czekają mnie dwa miesiące, które wykorzystam, nie ma bata. To MUSZĄ być najlepsze wakacje mojego życia. Jak na razie oczekujemy piątku, a potem się zobaczy. Jak zwykle pewnie minie bardzo szybko... A potem zaczynamy nowe życie. Oby lepsze niż dotychczas.
Nieostre wyszło. Nieważne, fajnie wygląda :)

piątek, 17 czerwca 2011

50

I po balu... Przereklamowane to wszystko trochę. Godziny przygotowań, fryzury, makijaże, kupa kasy na sukienki, buty... A tak naprawdę, poza głupim polonezem, to zwykła dyskoteka. Nie wiem, czego w sumie się spodziewałam, ale jestem zawiedziona. Ale nie dyskoteką. Ludźmi. Chyba liczyłam, że może jakoś się mimo wszystko choć trochę bardziej zgramy, będziemy umieli razem się bawić. Chyba od was wszystkich odstaję mocniej, niż myślałam. Chcę już być w liceum i nigdy więcej w takim składzie was nie zobaczyć. Cieszę się ze wspomnień, jakie mam, ale nie wytrzymałabym tu dłużej. Bez owijania w bawełnę mogę stwierdzić, że mamy chyba najbardziej nietolerancyjną klasę w szkole, w której właściwie nikt nie jest sobą, bo chce być fajny. Wszyscy oglądają się na innych, co powiedzą. Boją się sprzeciwić, bo przestaną być elitą. Stoczyliście się przez ten rok, naprawdę. I fakt, kilku osób będzie mi brakować, ale to tylko kilka na 34, więc chyba nie najlepszy wynik.

środa, 8 czerwca 2011

49

Beznadziejny, przymulony dzień. Zdecydowanie nie lubię takich. Ed Sheeran mnie ratuje. Marnie jakoś. Bez sensu. Dobranoc.

sobota, 4 czerwca 2011

48

Nie umiem jakoś normalnie sklecić kilku zdań. Czuję już wakacje, a chyba najgorsze przede mną. Wyniki testów, przeżycie rekrutacji... Przynajmniej zaniesienie podania już mam z głowy. I dziękuję nieokreślonym kolegom za utwierdzenie w przekonaniu, że w LZK też są pojebani ludzie ♥

wtorek, 17 maja 2011

47

Kolejny jakiś wyjątkowo beznadziejny dzień dobieg końca. Nie wiem, co robię źle. Staram się. Przepraszam... Swoją drogą, po wycieczce chciałam jeszcze wszystkim podziękować. Zeszłorocznej nie przebiła, ale i tak była dobra. Więcej takich by się chciało :) Od tej strony trochę szkoda, że już ostatnia nasza wspólna. Dziękuuję wam ludzie ♥♥♥
foto foto

niedziela, 8 maja 2011

46

Parę rzeczy dorzucę i możemy jechać... Au revoir!

wtorek, 3 maja 2011

45

Niezmiernie cieszy mnie fakt, że jutro idziemy do szkoły, do tego na galowo, mamy klasówkę z chemii, na którą nic się nie uczyłam i występ, na którym wszyscy zasną, a do tego jest cudownie zimno. Ale przynajmniej śniegu nie ma i znalazłam piosenkę. Miło :)
Tonight's the kind of night, where everything could change...

niedziela, 24 kwietnia 2011

44

Mimo całej tej miłej otoczki, nadal nie lubię świąt Wielkiej Nocy. Za wcześnie pochwaliłam, jak zwykle. Nieważne... Cochise? ;)
Mokrego dyngusa przy okazji!
Bez przerabiania, za leniwa w święta jestem ;D

czwartek, 21 kwietnia 2011

43

Tak! Takie święta mogę mieć. Dawno nie miałam takiego dobrego humoru! Wywiad, Two door cinema club w tle i żyjemy. Gorąco jest, ludzie!
Claudia robiła.
kocham to! ♥

piątek, 15 kwietnia 2011

42

Beznadzieeeeeeeejny dzień.....
Pierdolę. Na stare lata kupię sobie kota i zamieszkamy w małym domku na plaży.

czwartek, 7 kwietnia 2011

41

Dziwny jakiś ten tydzień, dawno nie byłam tak niewyspana... Mimo wszystko też jakiś taki fajny. Również dawno nie cieszyłam się wszystkim jak małe dziecko. Uwierzcie, to świetne i dobrze nastraja do życia. Jutro Kopernik, potem weeekend i znowu będę leżeć dupą do góry. Tak to mi pasuje :D

poniedziałek, 21 marca 2011

39

Im cieplej się robi, tym bardziej chcę, żeby było już cały czas bardzo ciepło, po testach, praktycznie bez szkoły, bez żadnej nauki, po wszelkich rekrutacjach do liceum i innych takich rzeczach. Żebym mogła po prostu, bez jakichkolwiek przeszkód realizować wszelkie plany, które wymyśliłam sobie na wakacje, żebym mogła spędzać całe dnie na dworze, a jeśli nie to nawet w domu, siedząc na dupie i nic nie robiąc, gadać godzinami przez telefon, tracąc na to całą kasę, pisać na gadu do 2, oglądać gwiazdy z parapetu w środku nocy.... W sumie, to nawet nie jest aż tak odległe. Dni mijają teraz jakoś szybko, powiedziałabym nawet, że trochę za bardzo. Pieprzony test, od którego zależy prawie wszystko, też zbliża się nieubłaganie. Ale jak by nie patrzeć, zaraz będziemy go mieć za sobą. A potem to już szybko minie, do wycieczki, do czerwca, kiedy nie ma już żadnej nauki, w końcu do wakacji i wolnego!

piątek, 18 marca 2011

38

Próbuję przekonać się do Arctic Monkeys...
NIENAWIDZĘ być chora. Boli mnie wszystko w środku od kaszlenia -.-

niedziela, 13 marca 2011

sobota, 5 marca 2011

36

Nie wiem, co się dzieje, nie nadążam, przepraszam.
Oh my heart...

niedziela, 27 lutego 2011

35

Jak nienawidzę niedziel, to ta była w sumie całkiem miła. Spędziłam ją głównie na obijaniu się, ale w przerwach zrobiłam parę dość pożytecznych rzeczy, więc dobrze jest :D Sama sobie się dziwię, bo z własnej woli przeczytałam temat z historii, ale bez obawy, nie zgłoszę się.
Jak nigdy wcześniej, chcę już lato!

środa, 23 lutego 2011

34

Chciałabym napisać tu coś, co idealnie opisywałoby mój obecny stan, jednak nasuwają mi się jedynie wyjątkowo niecenzuralne słowa, wobec czego powstrzymam się. Spełnieniem moich marzeń byłaby możliwość włożenia w uszy słuchawek i zaszycia się pod kołdrą, TERAZ! Żebym mogła podnieść się dopiero jutro, najwcześniej około południa i nie musiała nic robić. Tak, chciałabym zajmować się tym, co mi się żywnie podoba, bez żadnych sprawdzianów, odpytywań, poloneza na cholernych obcasach, ani niczego związanego w jakiś sposób ze szkołą... Zdecydowanie nie mam ochoty zajmować się teraz biologią. Wszelkie ślady mojego optymizmu zniknęły i chyba nie zamierzają zbyt szybko wrócić. Do tego nie mam żadnych zdjęć, aby podtrzymać mój tutejszy zwyczaj, więc chyba długo nic ciekawego tu nie zawita. Z tym zapałem, nie mam pojęcia co zrobię, jeśli pójdę na biologiczno-chemiczny.....

poniedziałek, 21 lutego 2011

33

Dziwne jest to, że zaplanowałam sobie już wstępnie całe wakacje... Zbyt dokładne i ambitne to nie jest, jednak miło by było, gdyby wszystko wyszło. Znając moich rodziców, pewnie tak nie będzie, ale marzyć zawsze można. Nie wiem tylko, kto byłby chętny do wykonania tego, ale ktoś by się może znalazł... :)

sobota, 19 lutego 2011

32

Jej. Nie spodziewałam się nawet, że potrafię w tak krótkim czasie wydobyć z siebie tak wiele dość sensownych słów w temacie własnych marzeń i ambicji... Całkiem nieskromnie mogę powiedzieć, że niezła jestem :D Gdyby to wszystko jeszcze jakoś pozytywnie się na nich odbiło, byłoby jeszcze fajniej. Nie spodziewałam się też tego, że mój słowotok może być sensowny w innych kwestiach o.O Przez to wszystko, pomogłam chyba samej sobie... Od teraz muszę być silniejsza i dać wszystkiemu radę. Dobranoc wszystkim! :*
Nie wiem za co, ale lubię je.

piątek, 18 lutego 2011

31

Nie interesuje mnie teraz, jak głupio to brzmi, ale cholernie mi czegoś brakuje. Dużo bym dała, żeby wiedzieć, o co tak naprawdę mi chodzi i żebym mogła to spełnić... Nie ogarniam już nic, nieważne...
Przyzwyczajam się już chyba do nich.

poniedziałek, 14 lutego 2011

30

Nienawidzę walentynek! >.< Kompletnie bezsensowne święto. Ludzie, którzy się kochają, mogą okazywać to sobie na co dzień, a nieśmiali, jeśli nie wyznają swoich uczuć w najzwyklejszy dzień, w jakieś idiotyczne walentynki pewnie też tego nie zrobią...
Chwyt marketingowy! ;D

niedziela, 13 lutego 2011

29

Podsumowując, całkiem miłe ferie minęły. Pierwszy tydzień wbrew obawom był świetny, drugi spędziłam prawie wyłącznie na obijaniu się w domu, co również było w sumie dobre... Jutro szkółcia, cieszymy się ♥

sobota, 12 lutego 2011

28

Nie lubię dni, kiedy wiem, że jest to ostatni dzień, w którym mogę leżeć dupą do góry i nie zajmować się niczym innym. Wprawdzie faktem jest, że już i tak psuje mi humor wizja jutra, ale nieistotne. Historia, katechizm... mmmmm ♥

niedziela, 6 lutego 2011

27

Ok. Po raz kolejny, mimo wszelkich złych przeczuć i obaw, wyjazd zdecydowanie przerósł moje oczekiwania. Pierwszy, sobotni wieczór jak najbardziej miło rozpoczął wszystko. Kolejne trzy trochę gorsze, czwarty wszystko wynagrodził. Lubię zacząć od bilarda w czwórkę, a kończyć z krwawą Mary i JP na schodach, w ósemkę, odgadując mój numer. Następny wieczór też dobry, tabu, Atomówki i Dexter, znowu schody, znowu dziwne rzeczy na bilardzie... Ostatni wieczór z HSM, Chojrakiem i schodami też bardzo dobry. Dni w sumie też bardzo miło upływały. Narty, deska, po której zupełnie nie mogłam się ruszać, "pani Iwonko..!" i różne inne rzeczy. J.J.P.A.A.K.R.M.M. dziękuję. Nie zapomnę :D
Chcę czekoladę z Rusińskiego ♥♥♥

piątek, 28 stycznia 2011

26

Czekałam na te ferie już chyba od września. Czemu zwykle jest tak, że im dłużej na coś czekam, tym bardziej mi się tego nie chce, kiedy nadchodzi..? Nie rozumiem tego, ale to już nie pierwszy raz. Przyzwyczajam się. W sumie w tym przypadku chyba nawet wiem czemu :P Ostatnio zdecydowanie nadużywam wyrażenia 'w sumie'. Muszę się jakoś ograniczyć. Tymczasem, bez zbędnych wywodów, żegnam Was na najbliższy tydzień. Życzcie mi jedynie nie połamania się na snowboardzie, o ile w ogóle odważę się spróbować i żebym poczuła się mile zaskoczona atmosferą ferii, a nie odliczaniem do wyjazdu.
Zasłuchuję się White Lies.
Dobranoc :x

piątek, 21 stycznia 2011

25

*post usunięty, z powodów bliżej nikomu nieznanych*

sobota, 15 stycznia 2011

24

Dziękuję Ci siostro, że wręcz jak w odpowiedzi na moje posty, przywiozłaś wszystkie płyty do domu ♥♥♥

piątek, 14 stycznia 2011

23

Ok. To w pewnym sensie zaczynam nowe życie. Już bez aparatu, ale za to z pasją. O ile wszystko się dobrze rozwinie i powiedzie :)

poniedziałek, 10 stycznia 2011

22

W gruncie rzeczy, to całkiem miło przemycić laptopa na górę pod pretekstem muzyki i udawać, że robi się lekcje, kiedy tak naprawdę nie robi się nic sensownego. Muszę jakoś dobrze rozplanować ten tydzień, bo przez wyczekiwany, czwartkowy wieczór, raczej ciężko będzie ogarnąć piątkowy sprawdzian z jakże kochanej geografii. Mam tylko nadzieję, że tak jak ostatnio, dość szybko i łatwo mi to wejdzie do głowy. Nie wiem, po co to piszę. Muszę też udoskonalić poprzednie zdjęcie. Może się uda. I muszę znaleźć te długie rękawiczki mamy, bo to też mogłoby mi pomóc w osiągnięciu oczekiwanego efektu. Chyba jednak ruszę się i pouczę trochę wosu, bo jak do tej pory, średnio to wychodziło. Ale ogólnie miło, że po raz kolejny ominęła nas ta klasówka.
Dziś nie zamęczam żadnym zdjęciem. Nie mam...

sobota, 8 stycznia 2011

21

Jakoś ostatnio naszło mnie na pisanie tutaj. Sama nie wiem dlaczego. Zachowuję się jak kobieta w ciąży. Z wczorajszego totalnego przygnębienia i braku chęci do życia, przeszłam do dzisiejszego pragnienia przetańczenia całego dnia, do upadłego. W takim razie ciekawe, co będzie jutro, ale mam nadzieję, że coś pośredniego, bo raczej trochę nauki mnie czeka, a w żadnym z powyższych nastrojów to raczej nie wchodzi. Nieistotne. Dość ważne jest w sumie to, że znalazłam statyw i jedną, praktycznie najważniejszą część, której ktoś nie mógł schować razem z resztą, bo przecież po co...? I to jest w sumie największym osiągnięciem dzisiejszego dnia. Ogólnie rzecz ujmując, jest to chyba najnudniejszy weekend, jaki mogłam sobie wyobrazić. W sumie, gdyby nie moje nieopisane lenistwo, zrobiłabym coś pożytecznego, ale ono jest niestety silniejsze ode mnie, albo ja po prostu nie mam siły z nim walczyć.
Na marginesie, pragnę bardzo gorąco pozdrowić któregoś sąsiada, który całymi dniami wierci ścianę.

piątek, 7 stycznia 2011

20

Nienawidzę widzieć, jak cholernie marnuję kolejne godziny życia. Nienawidzę udawać, że wszystko jest ok tylko dlatego, że sama nie potrafię wyjaśnić, dlaczego właśnie nie jest. Nienawidzę takich dni, jak ten i chcę, żeby jak najszybciej się skończył >.<
I wcale nie mam ochoty, życzyć wam dobrej nocy.

I czemu, do cholery, siostra musiała zabrać wszystkie swoje płyty?! : /

czwartek, 6 stycznia 2011

19

Cieszę się, że potrafisz cieszyć się tym, że ja się cieszę.