sobota, 8 stycznia 2011

21

Jakoś ostatnio naszło mnie na pisanie tutaj. Sama nie wiem dlaczego. Zachowuję się jak kobieta w ciąży. Z wczorajszego totalnego przygnębienia i braku chęci do życia, przeszłam do dzisiejszego pragnienia przetańczenia całego dnia, do upadłego. W takim razie ciekawe, co będzie jutro, ale mam nadzieję, że coś pośredniego, bo raczej trochę nauki mnie czeka, a w żadnym z powyższych nastrojów to raczej nie wchodzi. Nieistotne. Dość ważne jest w sumie to, że znalazłam statyw i jedną, praktycznie najważniejszą część, której ktoś nie mógł schować razem z resztą, bo przecież po co...? I to jest w sumie największym osiągnięciem dzisiejszego dnia. Ogólnie rzecz ujmując, jest to chyba najnudniejszy weekend, jaki mogłam sobie wyobrazić. W sumie, gdyby nie moje nieopisane lenistwo, zrobiłabym coś pożytecznego, ale ono jest niestety silniejsze ode mnie, albo ja po prostu nie mam siły z nim walczyć.
Na marginesie, pragnę bardzo gorąco pozdrowić któregoś sąsiada, który całymi dniami wierci ścianę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz