piątek, 30 września 2011

66

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Mam w końcu! Trochę złośliwość, że jak miałam kasę to nic z płyt w empiku nie było, a jak teraz nie mam to aż cztery w kolejce stoją i mama za nic się nie da namówić na pokrycie kosztów chociaż jednej. Ale coś się wymyśli, na fosterów jeszcze mnie stać.
A odbiegając od tematu i brzydko mówiąc, albo mnie coś zaraz rozjebie, albo ja coś...

piątek, 23 września 2011

65

Odzwyczaiłam się już od takich rzeczy, jak trzy sprawdziany dziennie. Ale przywyknę. Już godzę się z faktem, że spieprzyłam biologię i prawdopodobnie matmę ♥

czwartek, 8 września 2011

64

Ok, tak. Skromnie mówiąc jestem cudowna, gdyż udało mi się ogarnąć całą pierwszą lekcję o mechanice kwantowej, co już jest z lekka czarną magią, ale jakoś się udało. Ciekawe, czego ciekawego na ten temat dowiemy się jutro...♥ Ale też jakoś zrozumiem, muszę. Do tego pragnę nadmienić, iż zrobiłam jakże cudowną notatkę z historii, która składa się z całych trzech punktów, więc klękajcie narody. I nie wiem jak wy, ale ja już mam serdecznie dość wstawania rano -.-

poniedziałek, 5 września 2011

63

Ok, to teraz żyjemy szkołą. Minęły dopiero dwa dni robocze, a ja już mam dosyć. Ale spokojnie, przyzwyczaję się. Jak to właśnie mama powiedziała do słuchawki telefonu, POWRÓT DO RZECZYWISTOŚCI. Z łezką w oku wspominam jeszcze całkiem niedawne czasy, gdy nawet w najgorszych koszmarach nie musiałam wstawać przed siódmą, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy... Przez całe dotychczasowe życie miałam blisko do szkoły, więc czas na zmiany. Do tego wszystkiego MPK zrobiło mi niefajnego psikusa, ale dobra, mniejsza z tym. Jak na razie mogę chodzić pieszo, póki ciepło. A w szkole jak to w szkole. Codziennie biologia, co trochę mnie przeraża, bo wystarczała mi jedna w gimnazjum, ale nie narzekam, sama taką drogę wybrałam. Test z angielskiego dobrze mi poszedł, przesłuchanie do chóru nie było aż tak tragiczne jak myślałam, a nasze zmęczone już po całym dniu mózgi na religii wyraźnie odmawiały współpracy, co w efekcie było dość zabawne. Artur, śpiewamy! Tak więc jak na razie nie mam powodów do niezadowolenia. I po pewnej przerwie kolejna samojebka z mojego ulubionego typu, czyli praktycznie bez twarzy.