Najintensywniejsze, ale i zarazem najpiękniejsze ferie ever. W sumie nie szkodzi, że przez dwa tygodnie nie zdążyłam się wyspać, po śmierci będę mieć na to czas, a było warto nawet.
A tymczasem wracamy do normalności, do szkoły, nauki i całego hardcoru, ale i w zasadzie zabawy i przypału. Teraz byle do wielkanocy, maja i wakacji!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz