sobota, 19 stycznia 2013

97

Długo, bardzo długo wyczekiwany wyjazd. Od roku tylko odliczałam, ale oczywiście - opłaciło się. Siniaki, maksymalnie poobijane kolana, zamarznięte ręce, twarz i białe włosy. Królowa śniegu. Szczęście jest tak bardzo blisko! To tak w skrócie. Pięć, sześć godzin dziennie na stoku i filmowe wieczory na własnym końcu świata, prywatny raj na ziemi. Trzystasześćdziesiątki na brzuchu i twarzy, komary i okno, czarna bila, Van Helsing, laska i jeżozwierz. Nie wiem, co Ed tak się zaciął z tą mamą, ale mam nadzieję, że za rok też się spotkamy, pokrawędziuję i Kacper nie będzie się biedny wywalał. Dzięks!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz